O muślinowej ściereczce już pisałam, o olejku jeszcze za wcześnie, o maseczce już mogę.
Producent podaje nam takie informacje:
'Zestaw limitowany Pai Dzika Róża
zawiera kosmetyki bogate w stężony kwas retinowy, niezbędny składnik do
naturalnej odbudowy skóry. Dzika róża jest składnikiem wielozadaniowym w
pielęgnacji skóry. Przy jej regularnym stosowaniu, poprawia jej
kondycję, jędrność i elastyczność.
Moc Retinolu bez
podrażnień Wysoki poziom kwasu retinowego jest dostarczany bezpośrednio
do naskórka, który wykorzystuje witaminę A by pobudzić naturalny proces
uzdrawiania skóry. Badania kliniczne udowodniły, że owoc dzikiej róży
jest bardzo skuteczny w poprawie wyglądu blizn, rozstępów oraz uszkodzeń
skóry spowodowanych słońcem.'
W praktyce na samym początku spodobała mi się konsystencja, takie puszyste, lekkie masełko o złotym kolorze. Łatwa aplikacja, nic nie mieszamy czy kręcimy, nakładamy gotowy produkt na oczyszczoną twarz i już.
Nawilżenie jest odczuwalne od pierwszego kontaktu kosmetyku ze skórą. Wchłanianie bardzo dobre, ja nakładam solidną porcję, a do zmycia jest ciut, ciut. Po zastosowaniu maseczki skóra jest mięciutka, nawilżona, ma ładny koloryt i wygląda jakbym wróciła z urlopu. Wcześniej stosowałam wieczorem, ale ze względu na łatwość aplikacji i krótki czas trzymania, stosuję rano. Omiatam twarz ociupinką minerałów i nie stosuje nic więcej, bo nie trzeba. Szkoda, że nie można kupić samej poza zestawem, bo na pewniaka byłby to mój niezbędnik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz